Ja za ciebie

Bardzo często podczas sesji pracuję z osobami, które, mimo że wiele posiadają, nie mogą odnaleźć się w realiach codzienności. Rodzina, praca oraz własne lokum to często zbyt mało i nie wystarcza, aby odczuwać radość z tego, co tu i teraz.

Kiedy pracujemy nad tematami, takimi jak: brak sensu życia, choroba, niezidentyfikowany smutek, depresja, zastój, stagnacja, niemożność pójścia dalej mimo wszelkich możliwości, bardzo często na głębszym poziomie odkrywamy w tle pewien rodzaj dynamiki: „poniosę to za ciebie” lub „lepiej ja niż ty”.

Co to oznacza?

W życiu pojawiają się sytuacje, z którymi ciężko się pogodzić, np. śmierć ukochanej osoby, strata nienarodzonego dziecka, ciężka choroba − coś, z czymś nie mamy siły się zmierzyć i nie jesteśmy w stanie przeżyć do końca trudnych emocji oraz uczuć, które temu towarzyszą. Wtedy inni − partner lub rodzeństwo, a w szczególności dzieci w zastępstwie rodziców − biorą ten ciężar na głębszym poziomie na siebie i wysyłają przekaz: „lepiej ja niż ty” lub „poniosę to za ciebie”. Nieświadomie, na poziomie duszy, chcą odciążyć i uratować bliskich oraz pomóc im nieść ten ciężar. Niejednokrotnie w wyniku obciążenia, które tak naprawdę nie jest ich doświadczeniem, chorują oraz zmagają się z różnymi trudnościami. Wówczas, pomimo możliwości i zasobów, którymi dysponują, nie mają siły, aby żyć swoim życiem, dokonywać własnych wyborów, osiągać sukcesów ani cieszyć się tym, co mają.

Tego typu dynamika bardzo często działa na głębszym poziomie i nie ma znaczenia czy osoby w nią uwikłane są już dorosłe, czy wciąż jako dzieci przebywają pod skrzydłami rodziców. Ruch ten występuje bez względu na czas i przestrzeń, w jakiej się znajdujemy. Możemy być bardzo daleko od osób, które odciążamy, prowadzić odrębne życie, a jednak brzemię, które przejęliśmy, wciąż na nas oddziałuje na nieświadomym poziomie. Bywa też, że taka osoba już dawno nie żyje, a my nadal dźwigamy jej ciężar.

Co jest dobrym rozwiązaniem w takiej sytuacji?

Kiedy podczas pracy odkrywamy tego typu dynamikę, z szacunkiem przeprowadzam klienta przez proces zwrócenia ciężaru temu, do kogo należy. To również proces pokłonienia się przed trudnym losem bliskiej osoby, uwolnienia się od tego, co nie jest nasze i rozpoczęcie swojego życia. Bardzo często od tego miejsca ktoś zaczyna kroczyć własną drogą, odzyskiwać zdrowie i budować lepszą relację ze sobą oraz innymi. To początek tworzenia własnego szczęścia, którego nie ogranicza czyjeś brzemię. Pojawia się możliwość spojrzenia na życie z perspektywy własnych doświadczeń i odczuć.