Miłość

Miłość jest tym czego potrzebujemy najbardziej. Od momentu poczęcia, przeznaczeniem istoty wzrastającej w kobiecym łonie, jest miłość. Potrzebujemy miłości jak powietrza, jedzenia i wody. Potrzebujemy miłości, żeby móc prawidłowo się rozwijać i żyć w zdrowiu – zarówno na poziomie emocjonalnym jak i fizycznym.

Ta symbiotyczna więź z matką – bicie jej serca (słyszane jeszcze podczas doświadczeń prenatalnych), jej dotyk, bliskość skóra do skóry, której noworodek potrzebuje niemal cały czas, buduje w małej istocie poczucie bezpieczeństwa, które staje się fundamentem szczęśliwego życia. Wiedzą o tym pradawne plemiona, kładąc noworodka na matczynej piersi po trudnym procesie przyjścia na świat. Wiedzą o tym kobiety kultur pierwotnych, nosząc dziecko przy sercu niemal przez cały dzień. Człowiek zachodu zapomniał o tej instynktownej, podstawowej prawdzie, w wyniku czego już od najmłodszych lat w podświadomości dziecka rozgaszczają się: lęk, niepokój, poczucie zagrożenia czy nerwowość.

Matka Natura dała nam dostęp do wszystkich niezbędnych informacji na temat tego, jak pielęgnować małą istotę w bezwarunkowej miłości, jednocześnie stwarzając jej optymalne warunki rozwoju. Jak kochać i nie pożerać. Jak chronić, ale nie przytłaczać. Tak długo jak pozostajemy w kontakcie z ciałem i pierwotną, instynktowną psychiką, tak długo mamy dostęp do intuicyjnej wiedzy, wewnętrznego przewodnictwa, kierującego nas w przepływie miłości. Kobiety, które polegają na własnej intuicji, są w bliskości ze swoimi maluchami i nieustannie chronią, mogą zaobserwować moment, w którym dziecko zaczynana kształtować świadomość własnego „ja”. Jednak zanim to nastąpi, świeżo upieczonych rodziców czeka dużo „trudnych chwil” – mała istota, uczy się wyrażania emocji i ekspresji siebie, co w praktyce oznacza: krzyk, płacz, bałagan, wybuchy złości, ale również spontaniczne i zupełnie bezwstydne wyrażanie radości, śmiechu, zabawy.

W kulturze zachodu dziecko często jest karcone za okazywanie trudnych emocji. Nie wolno się złościć, krzyczeć, zbyt głośno się śmiać, zbyt intensywnie płakać. Tak nieskrępowane wyrażanie siebie przez najmłodszych budzi w dorosłych złość, sprzeciw a nawet przerażenie. Zakazy, nakazy, kary czy paniczne poszukiwanie „zapychaczy”, które mogą uspokoić dziecko (telewizor, słodycze, nowa zabawka) to najczęstsze reakcje na ekspresję dziecka. Skąd takie reakcje? Wewnętrzne dziecko większości rodziców i opiekunów jest najpewniej przestraszone, widząc istotę, pozwalającą sobie na coś, czego NIE WOLNO ROBIĆ! Co grozi strasznymi konsekwencjami - utratą miłości. Często jesteśmy uczeni miłości warunkowej – jak będziesz grzeczny / grzeczna, będziemy Cię kochać. Nawet gdy nikt nie mówi tego wprost jako dzieci właśnie w ten sposób postrzegamy strofowanie, kary, złość rodzica, brak czułości, deficyt dotyku i uwagi.

W społecznościach plemiennych i tradycyjnych dzieciom pozwala się na wolność w wyrażaniu emocji, bez obaw, że zostaną za to ukarane. Ich ciała nie zamrażają niewyrażanych uczuć, nie zamykają się na skutek tłumionego płaczu a serca, otoczone bezwarunkową miłością, są potem w stanie dzielić ją z innymi. Czułość, bliskość, dotyk, akceptacja emocji i ekspresji siebie, to nie "rozpieszczanie", to pielęgnowanie i rozwijanie wrażliwości, empatii i otwartego serca. Bezwarunkowa miłość dla dziecka nie jest równoznaczna z przekraczaniem siebie i niestawianiem zdrowych granic. Kiedy odnajdujemy drogę do samych siebie, do swoich ciał i wewnętrznego głosu - intuicja i serce prowadzą nas w przepływie miłości, pozwalającej dziecku wzrastać w poczuciu bezpieczeństwa i akceptacji.