Podstawą życia i szczęścia wielu ludzi są relacje. Fundamentem tworzenia karmiących, zdrowych, pełnych miłości i wsparcia związków międzyludzkich jest relacja z samym sobą. Kiedy prawdziwie kochamy siebie wiemy czym jest miłość i możemy obdarować tym pięknym uczuciem drugą osobę. Kiedy kochamy siebie, potrafimy stawiać granice i nie pozwalamy ich przekraczać. Miłość własna w naturalny sposób otwiera nas na osoby, które są w stanie być wobec nas uważne, wrażliwe i empatyczne. Zdrowa relacja z samym sobą zapewnia też zdolność empatii i zrozumienia dla innych.
Czym charakteryzuje się zdrowa relacja?
Nikt nie czuje się w niej zagrożony, wykorzystywany ani przekraczany. Nikt nie dominuje. Obie strony są na siebie otwarte, mówią z przestrzeni serca, czyli „ja czuję”. Nie deprecjonują uczuć drugiej osoby.
Co to znaczy?
Na przykład: w sytuacji, kiedy jednej ze stron zrobi się przykro i poczuje się zraniona, mówi drugiej o tym, co przeżywa (nie oskarża jej ani nie ocenia) a ta PRZYJMUJE TE EMOCJE, wyjaśnia sytuację i również informuje o swoich uczuciach. Nie istnieją tu takie zwroty jak „to nieprawda!”, „wymyślasz!”, „histeryzujesz” czy „przesadzasz”. W zdrowej relacji to oczywiste, że z uczuciami drugiej osoby się nie dyskutuje. Ocena, narzucanie swojego zdania, szantaż emocjonalny, arbitralne traktowanie, wycofanie emocjonalne, krzyk czy niechciane „dobre rady”, to bardzo bolesne formy przemocy, których nie stosuje się wobec ukochanych osób. W takim świetle zapewne wiele naszych związków (niekoniecznie partnerskich) wyda się niezdrowych.
Pierwsze relacje jakie nawiązujemy, czyli te z rodzicami, często pełne są dziecięcego bólu oraz nieświadomości i nadużyć ze strony dorosłych, co skutkuje zadawaniem wielu głębokich ran emocjonalnych własnym dzieciom i przekazywaniem im toksycznych wzorców. Jeśli nasi rodzice byli apodyktyczni, możemy odnaleźć siebie w tej roli, kiedy staniemy do relacji z drugim człowiekiem. Problem z kontrolą objawiający się u matki, ojca czy opiekuna potrafi również skutkować brakiem asertywności dziecka, nawet wtedy, kiedy jest ono dorosłe. Osoba taka oddaje kontrolę nad swoim życiem innym ludziom – partnerowi / partnerce, rodzeństwu czy przyjaciołom. Agresja budzi agresję bądź lęk – ten kto doświadczył przemocy w domu albo sam będzie ją stosował albo w jego nieświadomości ugruntuje się paniczny lęk przed bliskością (oczywiście oba przypadki nie wykluczają się nawzajem, osoby agresywne bardzo często niosą jednocześnie brzemię ucieczki przed głębokim uczuciem, bojąc się stanu „bezbronności” i pozostając w ciągłej gotowości do walki). Traumy jakich doświadczyliśmy jako dzieci uniemożliwiają nam ukochanie samego / samej siebie i zaburzają nasze poczucie własnej wartości. Dopóki ich nie uzdrowimy, niemożliwe jest nawiązanie zdrowej relacji z kimkolwiek.
Miłość sama w sobie nie może nas zranić, za to cierpiący człowiek – tak. Cierpienie to jest powodem popełniania czynów, krzywdzących drugą osobę. Zostaliśmy zranieni przez własnych rodziców, ponieważ oni doznali tego samego. W ten sposób bagaż ran wnosimy do związków partnerskich, zawodowych, relacji z przyjaciółmi. Toksyczne relacje pełne są dynamiki dominacji i uległości, niedomówień, braku autentyczności („gry”, skrywanie uczuć, kłamstwa), kontroli (która często wynika z niepewności i niskiego poczucia własnej wartości), szantażu emocjonalnego (próba wymuszania pewnych zachowań poprzez wpędzanie w poczucie winy itp.).
Jak sobie pomóc?
Wyjście jest jedno – praca nad sobą! Odnajdowanie kolejnych traum i rozpuszczanie ich w miłości. Odbudowanie poczucia własnej wartości, zaakceptowanie siebie, poznanie swoich granic… Droga miłości prowadzi nas do SIEBIE. Kiedy już jesteśmy w tym miejscu, wiemy że nikt nie ma prawa nas krzywdzić i świadomie wybieramy istoty, z którymi pragniemy coś tworzyć.